Mogę podzielić się trochę tą wiedza. Na co dzień przyglądam się jak trenerzy personalni układają diety i treningi swoim podopiecznym. Rozsądne jest jedzenie 5-6 posiłków dziennie. Tylko że w naszych głowach posiłek - to duża porcja , duży talerz , a właśnie tak nie powinno być.
Odkąd pamiętam kochałam sport i uwielbiałam jedzenie. Mieszanka wybuchowa.
Kwestią jest tylko uzmysłowienie sobie, czy przeszkadzają nam kilogramy na wadzę czy na cielę.
Osobiście przez okres luty-maj ważyłam prawie 70 (68,9kg) wyglądając tak samo przy wzroście 162cm.
Trenowałam ciężko do testów. Po nich przeszłam na dietę redukcyjną, obwody spały o 2-5 cm, a waga tylko do 65kg. Aktualnie obwody są takie same a wada waha się pomiędzy 62, a 65 w zależności ile wody naciągnę.
Mięśnie sa bardziej widoczne i na tym mi zależy - na ich twardości i zarysie.
Polecam udanie się do trenerów personalnych, którzy pomogą w ułożeniu diety- to jest koszt jednorazowy, a jest to decyzja bezpieczniejsza od ograniczania się do 3 posiłków, czy rezygnowanie z kolacji(dla mnie głupota!).
Polecam również suplement diet L-carnitynę oraz dużej ilości wody. (jeżeli ktoś nie chce pić dużej ilości wody z tego względu , że często musi chodzić do toalety, to radze zwiększyć ilość pitej wody przy posiłku wysokowęglowodanowym ponieważ węglę wiążą więcej cząsteczek wody).
Ps.
2 lata temu trenowałam codziennie z Ewą Chodakowską i biegałam 3-6 razy w tygodniu po 10 km z czasem 40 minut i ważyłam 63 kg, mając galaretowate ciało przy jedzeniu jajka na śniadanie i bułki na kolacje - ewentualnie jakiegoś snikersa w trakcie. Po roku czau chodziłam zmęczona i nie widziałam efektów treningowych, a niby wszyskto dobrze -mało jedzenia, dużo treningu.. a jednak.
Powodzenia