Witam wszystkich (pierwszy post)
Z okazji powitania przypomniał mi się fragment skeczu kabaretu ani mru mru:
Nazywam się Waldemar, jestem już po pięćdziesiątce i mam czterdzieści lat
A co do tematu, biegając "po dworze" samemu, nikt się za mną nie ciągnie i ja nie jestem dla nikogo hamulcowym. Nie mniej jednak, jako że lubię towarzystwo, gdy biegam na bieżni (w sezonie zimowym - na siłowni) lubię jak jest kilka osób na sali.
Rozmowa podczas biegu męczy (a co najmniej negatywnie wpływa na wynik), ale posłuchać i poobserwować innych ćwiczących toż to zawsze lepsze zajęcie niż tak dreptać te kilkadziesiąt minut w ciszy. Owszem, zawsze o czymś sobie myślę podczas biegu, ale raczej są to takie luźne myśli dla zabicia czasu.