Pęgów, Kocie Góry, Wrocław
Witam! Mam na imię Piotrek i 35 lat. Biegałem odkąd pamiętam. Dopiero przed studiami kontuzje wyeliminowały mnie z "szurania". Na koncie miałem kilka startów w zawodach w biegach przełajowych ,ale to już prehistoria. Obecnie od półtora roku wracam do formy. Piszę wracam, bo zdążyłem "statusieć". Dziesięć kilo temu przełamałem się i zaczęło się. Z tego półtora roku odpadły jakieś 3 tygodnie zmagania się z ITBS. O dziwo na początku szurałem co dzień. Teraz już co drugi trzeci. Nie to że mi zapał opadł, ale nie chcę powtórzyć męki z jakąś kontuzją. Zapał do błota i kurzu pozostał, wiec preferuje bieganie po leśnych ścieżkach, duktach no i czasem sam wyznaczam sobie drogę. Sąsiedztwo tak cudownego regionu jak Wzgórza Trzebnickie (Kocie Góry) sprawia, że nie sposób nie skorzystać z dobrodziejstwa rzeźby terenu. Przez cały rok. Poza tym często można mnie spotkać również w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Rzędki, Podlesice, Mirów itp. Stamtąd pochodzę i tam pozostawiłem hektolitry potu i niejednokrotnie krwi, łojąc w wapieniu i przedzierając ścieżki na dwóch kółkach, włażąc w różnorakie dziury w ziemi. Noszę w sobie organiczny wstręt do asfaltu więc szczerze powiem, że nie marzę o żadnym maratonie. Kusił mnie ostatnio Experian Robin Hood Half Maraton , ale nie chciałem jechać tam sam, a wycieczkę cało rodzinną nie było mnie stać. Pytacie czemu tam? Ukształtowanie terenu Nottingham daje przedsmak biegów górskich. Te ostre podbiegi i karkołomne zbiegi rekompensowałyby bieg po asfalcie. Może Bieg pod Ślężę, a może Bieg Rzeźnika? Na razie biegam dla siebie. Zapraszam do wspólnego szurania w wycieczkach biegowych po okolicach. Tempo niewygórowane bo 5,20-5,30/km.